środa, 26 marca 2014

15# Recenzja: Wanda Witter - Po pierwsze miłość






Ewa jest szczęśliwą studentką, która zakończyła właśnie pierwszy rok studiów wymarzonego prawa w wymarzonym Poznaniu, a przed nią rozciąga się perspektywa trzech miesięcy letniego lenistwa oraz zarobienia całkiem niezłej sumki w pracy na Międzynarodowych Targach Poznańskich. Ten rok był dla niej wspaniały – udało jej się zaliczyć w pierwszym terminie wszystkie egzaminy, co zbliża ją coraz bardziej to możliwości zrobienia wielkiej kariery w wymarzonym zawodzie, a dodatkowo zaaklimatyzowała się w wielkim mieście, pełnym możliwości i poznała grupę wspaniałych ludzi, którzy stali się jej przyjaciółmi i towarzyszami na drodze studenckiego życia.

Najbliższą przyjaciółką Ewy jest pochodząca z Bieszczad Monika, bardzo piękna, lecz zamknięta w sobie dziewczyna, która dzieli z Ewą pokój w akademiku. Monika skrywa w swym młodym serduszku pewien straszny sekret, jednak przed nikim nie chce się wygadać. Jej nastrój w danej chwili jest raczej trudno przewidywalny, lecz gdy tylko zaczyna okazywać swój głęboki smutek, każdy ma ochotę się nią zaopiekować. Przede wszystkim ma na to ochotę Michał Poiński, kolega Moniki i Ewy ze studiów. Michał pochodzi z rodziny arystokratycznej, jest bogaty, ale ma wielkie serce. Prowadzi bloga, na którym opisuje wszystkie akcje charytatywne, w które się angażuje. Kocha Monikę i jawnie okazuje jej swoje zainteresowanie, jednak owa smutna piękność odrzuca jego uczucie.

Do paczki przyjaciół Ewy należy również Joaśka, kuzynka Michała. Joaśka jest bogatą, pewną siebie Poznanianką, która ma fioła na punkcie wokalistów zespołów muzycznych, przez co jej znajomi dość często bywają na koncertach, które czasem woleliby jednak przegapić. Dziewczyna jest też przeraźliwie chuda, Ewa i reszta paczki twierdzą wręcz, że cierpi na anoreksję.

Grupę uzupełniają dwaj bracia Kulikowscy – Kostek i Andrzej – którzy różnią się od siebie jak ogień i woda. Kostek jest materialistą, dąży do zysku i kariery. W jego życiu liczy się głównie złapanie dobrej fuchy i gruba kasa. To typ dominatora, który dodatkowo nie omieszka urągać bratu, gdy tylko nadarzy się okazja. Czuje się lepszy od innych, wyjątkowy, zwłaszcza, że niedawno wrócił z pracy w Londynie, czym przechwala się na prawo i lewo. Andrzej natomiast jest koszykarzem – całkiem niezłym – jednak ostatnimi czasy w jego życiu pojawiła się kolejna trudność – poważna kontuzja kolana. Chłopak z całego serca pragnie pokazać swemu ojcu i bratu, że jest w stanie sam do czegoś dojść, że tak naprawdę nie jest wielkim pechowcem, za którego go uważają.

Historia Ewy i paczki jej przyjaciół rozpoczyna się właśnie w momencie, gdy ona, Monika i Kostek zaczynają pracę na Targach w Poznaniu. Dziewczyna od jakiegoś czasu wie już, że jest zakochana w Andrzeju, jednak chłopak oczywiście nie ma o tym pojęcia. Grupie przyjaciół przyjdzie się zmierzyć w czasie tych wakacji z wieloma wyzwaniami. Na Joaśkę wreszcie zwróci uwagę jeden z tych tak uwielbianych przez nią wokalistów, Michał zajmie się pomocą dziewczynom z poprawczaka, Kostek będzie miał na głowie starego weterana wojennego, któremu obiecał znaleźć dobry dom spokojnej starości w Polsce, Ewa natomiast spróbuje przekonać Andrzeja, aby zrezygnował z wyjazdu do USA.

To tyle na temat fabuły. Bardzo chciałam, żeby ta książka okazała się dobra, ponieważ zakupiona została w pewnych ważnych dla mnie okolicznościach. Niestety. Nie sprostała do końca moim wymaganiom.

Na początku bardzo mnie irytowała główna bohaterka, Ewa. To ona jest narratorką, więc naturalnie poznajemy wszystko z jej punktu widzenia. Ewa jest bardzo ambitna. Pochodzi z Koszalina i mieszka w akademiku. Według niej jej własne miasto to prowincja, do której wstyd się przyznawać, a o Poznaniu mówi, jakby to był pępek świata, najwspanialsze miejsce, jakie może istnieć. Rodowici Poznanianie to ludzie z klasą, wielcy bogacze. Ona, Ewa, ma niezmierne szczęście, że udało jej się zdobyć przyjaciół w wyższych sferach. Zwłaszcza, że mieszka w akademiku, a wiadomo, tam to tylko głód, smród i ubóstwo. Serio?!
Wymieniłam właśnie jedne z najbardziej we mnie uderzających „poglądów” naszej Ewy. Jako osoba pochodząca z bardzo małej miejscowości i mieszkająca w akademiku mogę śmiało powiedzieć, że to wcale tak nie wygląda, jak Ewa nam opowiada. Ja wiem, że fikcja literacka i te sprawy, może Ewa taka właśnie miała być, ale… Denerwowało mnie to niesamowicie i nie pozwalało czerpać tyle przyjemności z czytania, ile bym chciała. Zwłaszcza, że Ewa podobnie wypowiada się o rodzinnej miejscowości swojej przyjaciółki Moniki. Monika jest z Brzozowa, a to całkiem niedaleko moich własnych okolic. Mam prawo czuć się dotknięta.

Jeśli już o pochodzeniu mowa i wychwalaniu Poznania pod niebiosa, Ewa, Monika i Kostek załapali się do pracy na Targach Poznańskich. Może jestem jakaś zacofana pod tym względem, ale ja chyba nigdy o nich nie słyszałam. A podobno są takie prestiżowe i w ogóle cud, miód, malina. A ile można na nich zarobić? Przez 2 tygodnie mniej więcej tyle, ile statystyczny Polak zarabia w pół roku. Mało realne, ale może to ja jestem zbyt krytyczna. Też bym tak chciała – pracuję mniej niż miesiąc
i mogę za to przeżyć cały rok.

Ostatnim punktem moich narzekań będzie kreacja postaci. A konkretnie jednej – Moniki. Monika bowiem jest wielką pięknością i gdy tylko wchodzi do baru, oglądają się za nią wszyscy mężczyźni. Ale Monika skrywa mroczny sekret, jest wiecznie smutna, jest jej tak ciężko, że każdy się nad nią lituje i ma ochotę ją pocieszać. Takiej kreacji osoby z depresją też nie mogę odpuścić. Wiem, jak mniej więcej wygląda osoba, która choruje na tę ciężką chorobę i Monika zdecydowanie takiej osoby nie przypomina. Dla mnie to bardziej lubiące się nad sobą użalać emo. Ale może znowu za bardzo się czepiam.

Mimo że mój opis pozwala myśleć, że książka ta była kompletnym dnem, tak naprawdę wcale taka nie jest. Bo nie licząc tych irytujących momentów, kiedy miałam ochotę głównej bohaterce zrobić krzywdę, książkę czytało mi się naprawdę dobrze. Przygody bohaterów były ciekawe, potrafiłam czerpać przyjemność z przeżywania ich razem z nimi. Gdyby nie powyższe „złe” momenty oraz niektóre absurdalne sytuacje, byłaby to o wiele lepsza książka.

Mam nadzieję, że nie będę miała wyrzutów sumienia z powodu zbyt wysokiej oceny.



Moja ocena: 7/10


Wyzwania: Przeczytam tyle, ile mam wzrostu - 2,7 cm, Klucznik

3 komentarze:

  1. Cóż ja nie przepadam zbytnio za polską literaturą właśnie z tego względu jakie tutaj minusy podawałaś. W tych mniej ambitnych książkach polskich autorów zazwyczaj są te denne momenty tak bardzo irytujące.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanawiałam się nad tą książką ;) Nie wiedziałam, że to od Telbitu - myślałam, że raczej Jaguarowe.
    /klucznik: +1 pkt za autor jest kobietą

    OdpowiedzUsuń
  3. Do polskich autorów podchodzę z dużą rezerwą. Na pierwszy rzut oka ta książka wydaje się dość przyjemna, ale po Twojej recenzji chyba ją sobie odpuszczę. Te rzeczy, które wymieniałaś pewnie i mnie by denerwowały, a że ostatnio i tak mam sporo stresów, także kolejnych mi nie potrzeba.:)

    OdpowiedzUsuń